Podróżnik znowu przysiadł na krawędzi Odpoczywającego i zaczął uważnie przyglądać się swemu odbiciu w tafli Podczas opowiadania o przeżyciach na planecie Próżnego - Róża chciała o coś zapytać. Zawahała się jednak i po - Panience Tammy i paniczowi Henry'emu. – Dominik wyjrzał przez okno w kierunku południowej skarpy, a jego twarz starego służbisty niespodziewanie rozjaśniła się. - Ale szkoda by im było tego zakazywać. Nie sądziłem, że moje oczy ujrzą jeszcze kiedyś tutaj taki widok. Ta ciocia małego księcia... Ten śmiech musiał mu się chyba przyśnić. Tutaj nikt nigdy nie śmiał się w taki sposób - swobodny i prawdziwie radosny. Przerwała gwałtownie. Beck wyciągnął ramię i koniuszkami palców musnął jej policzek. Popatrzyła na niego zdumiona. - Komar - wyjaśnił. - Ach. - Dotknęła dłonią twarzy w miejscu, gdzie czuła jego palce. - Dziękuję. - Nie ma za co. - Chciałabym się dowiedzieć, jak umarł Danny - powiedziała po kilku sekundach milczenia. - Niech mi pan opisze szczegóły. - Opowiedziałbym ci wszystko już wcześniej. Dzwoniłem do twojego biura kilkakrotnie, ale nie chciałaś ze mną rozmawiać. - Nie byłam przygotowana na wysłuchanie tej historii. Nie z tego powodu odmówiła rozmowy z Beckiem i on dobrze o tym wiedział, niemniej nie próbował z nią dyskutować. Zamiast tego powiedział cicho: - Nic nie poczuł. Śmierć była natychmiastowa. Nie chciała słuchać więcej. To, co usłyszała, było wystarczająco przerażające. - Kto go znalazł? - Rybacy z rozlewiska. Zatarł się silnik ich łodzi, przybili więc do pomostu przy waszym domku rybackim. Zobaczyli zaparkowany samochód Darnny'ego, pomyśleli więc, że ktoś jest w środku. Weszli do domku i znaleźli twojego brata. Próbowała nie myśleć o scenie, jaką zastali nieświadomi niczego rybacy. - Stwierdzono samobójstwo. - Początkowo. - Rudy Harper zmienił zdanie? - Nie Rudy. W biurze szeryfa pracuje teraz nowy detektyw, młody chłopak, Wayne Scott. Rudy przydzielił go do zbadania zajścia. Myślał, że będzie to rutyna, formularz do wypełnienia, przybicie pieczątki i skatalogowanie, koniec sprawy i Danny stanie się tylko numerem. Ale Scott wrócił z obozu rybackiego z większą liczbą pytań niż odpowiedzi. - Na przykład jakich? Czy sądzi, że to mógł być wypadek? - Nie jest tego pewien. Jak mówiłem, ma więcej pytań niż... - Proszę sobie darować mówienie ogródkami, panie Merchant - przerwała niecierpliwie. -Jestem dorosła. Niech pan przestanie rozmawiać ze mną jak z dzieckiem. - Detektyw Scott nie wyjaśnił mi żadnych szczegółów swoich podejrzeń. Daję słowo - dodał, kiedy Sayre spojrzała na niego powątpiewająco. - Mam po prostu przeczucie, że nie jest stuprocentowo przekonany o właściwej opinii koronera. Oparł się plecami o drzewo, zginając jedno kolano i stawiając stopę na pniu. Spojrzał w bok, w stronę wody i w zamyśleniu otarł kroplę potu ze skroni. - Zanim zrozumiałem, że prawo kryminalne nie jest moją najmocniejszą stroną, przez krótki czas pracowałem w prokuraturze - powiedział. - Stąd wiem, jak rozumują gliniarze. Na początku zawsze podejrzewają przestępstwo i właśnie to próbują najpierw wyeliminować. Nie znam Wayne'a Scotta i nie wiem, co mu chodzi po głowie. Nie mam pojęcia, jak dobry jest w badaniu miejsc zbrodni, jakie ma doświadczenie i jaki przeszedł trening. Spotkałem go dopiero w niedzielę wieczorem. Towarzyszył Rudemu, gdy ten przybył, aby przekazać nam smutne wieści. Wygląda mi na młodziaka, ale jest gorliwy i przebojowy. Może po prostu próbuje się w ten sposób wybić albo zaimponować swojemu nowemu szefowi. Może szuka informacji, które potwierdzą jego teorię wyłącznie po to, by uatrakcyjnić całe śledztwo. Sayre słuchała uważnie, odczytując pozawerbalny przekaz. Zrozumiała, o czym myśli Beck i dlaczego ociąga się z powiedzeniem tego prosto z mostu. Przypuszczenie że to coś innego niż Spojrzała na niego takim wzrokiem, jakby postradał rozum. - Właściwie to nawet nie wiem, co naprawdę się stało. Powiedział mi tylko, ze zapomniał o opiece nad kwiatem i - Tu jestem. Czym mogę służyć? Długa, głęboka cisza. Tammy obrzuciła zaniepokojonego Marka triumfalnym spojrzeniem i szybko otworzyła drzwi. Za nimi stało dwóch postawnych strażników. Ich spojrzenia powędrowały w stro¬nę Marka. Zaoferował jej ramię. - Mark. - A ciebie nazwę Odpoczywającym...
przytulił Różę do siebie. Jej oczy patrzyły na niego jasno, spokojnie i wyczeku¬jąco. Z tej odległości nie rozróżniał ich koloru, a z niejas¬nych przyczyn nagle bardzo go to zainteresowało. Czy były brązowe - jak oczy Lary? Bo z całą pewnością znalazł sio¬strę Lary. Detektyw się nie pomylił. Podobieństwo było tak uderzające, że Mark znów poczuł ogarniającą go wściekłość. - Przykro mi, Wasza Wysokość, ale o dziewiątej przy¬chodzi monsieur Lavac.
sanitariusz. Znał się na swoim fachu, a co się stało, to się nie odstanie. Przeniosła wzrok na - Kamuflaż - powiedział. Nie mamy rysopisu. Nie mamy nawet pojęcia, jaki związek może
jednej długiej sesji opalania się. - To jest powołanie. Chyba pani to rozumie? - O dziewiątej, może o dziesiątej. Sue nadal jest kelnerką, a wtedy miała
Tammy zrobiła się biała jak płótno. Zakręciło się jej w głowie. Musiała mocniej przytrzymać się konaru, żeby nie spaść. - Owszem, jest! To, że mówisz potoczną angielszczyzną i chodzisz po drzewach, nie ma nic do rzeczy. Jesteś naj¬bliższą krewną księcia. Tammy wolała jednak dalej bezpiecznie huśtać się w swojej uprzęży. Najwyraźniej nie przejmowała się zanad¬to perspektywą obrażenia głowy państwa. Adoptowaliśmy Henry'ego, Mark zajmuje się reformami, a ja dbam o okoliczny drzewostan, który liczy sobie ponad trzysta lat. Nie macie pojęcia, jakie wspaniale okazy tu ros¬ną! Niestety, wiele z nich potrzebuje natychmiastowej po¬mocy, a ja nie dam rady wykonać całej pracy, tym bardziej że Mark od jakiegoś czasu zabrania mi chodzenia po drze¬wach. Czy zgadniecie, dlaczego, jeśli podpowiem, że zrobi¬łam się trochę grubsza i że oboje jesteśmy z tego powodu niezmiernie szczęśliwi? - Chodźmy na kolację - zaproponował Mark, ucinając dalszą dyskusję, i podał jej ramię. na Łańcuch i nie myślałem, że może się urwać... - Skoro mnie odwiedziłeś, to chodźmy tam, gdzie możemy - Odtąd Henry będzie miał najlepszą opiekę - powie¬dział przez zaciśnięte zęby, patrząc na odwróconą Tammy.